Według Marka Weltona, prezesa Imax Theatres, atrakcyjność formatu premium large format polega na sile oddziaływania, jakie wywiera on na filmy. „Sprawiamy, że filmy stają się wydarzeniami”, mówi. „Reżyserzy chcą kręcić swoje produkcje w Imaxie, ponieważ to gwarancja jakości. To wielkie hity”. Jednak wejście marki Imax do głównego nurtu filmowego nie nastąpiło z dnia na dzień.
Według Marka Weltona, prezesa Imax Theatres, atrakcyjność formatu premium large format polega na sile oddziaływania, jakie wywiera on na filmy. „Sprawiamy, że filmy stają się wydarzeniami”, mówi. „Reżyserzy chcą kręcić swoje produkcje w Imaxie, ponieważ to gwarancja jakości. To wielkie hity”. Jednak wejście marki Imax do głównego nurtu filmowego nie nastąpiło z dnia na dzień.
Firma została założona w 1967 roku w Mississauga, w kanadyjskiej prowincji Ontario, kiedy czterech Kanadyjczyków wykupiło prawa do systemu napędzanego tzw. „rolling loop film movement”, wynalezionego przez Australijczyka. Ta technologia umożliwiła wyświetlanie olbrzymich taśm filmowych Imax na gigantycznym, zakrzywionym ekranie, co zapewniało widzom poczucie zanurzenia w obrazie i wyjątkowe wrażenia kinowe.
Imax szybko ugruntował swoją pozycję jako format edukacyjny dzięki filmom takim jak „North of Superior” z 1971 roku — kanadyjskiemu dokumentowi podróżniczemu, który ukazywał północne rejony Ontario, a w charakterystyczny dla Imax sposób wieńczyła go scena wielkiego pożaru, mająca dostarczyć widzom przerażającego wrażenia zanurzenia w akcji. Tego rodzaju filmy promowały markę jako dostawcę dokumentów przyrodniczych. I tak też Imax był przez całe dekady postrzegany: jako ciekawostka, którą można obejrzeć w muzeach, ale którą trzymano z dala od głównego nurtu kinowego z powodu ogromnych kosztów budowy sal kinowych Imax i dodatkowych trudności, jakie wiązały się z kręceniem materiału dużymi, drogimi kamerami wymagającymi gigantycznych ilości taśmy filmowej.
Dopiero wysiłki prezesa Imax, Richarda Gelfonda, podjęte pod koniec lat 90. i na początku lat 2000., w połączeniu z bardziej opłacalnym przejściem na format cyfrowy, pozwoliły Imaxowi zdobyć stabilną pozycję w Hollywood.
Ta obecność wybuchła w 2009 roku za sprawą sukcesu innego Kanadyjczyka, Jamesa Camerona, i jego „Avatara”, superhitu, który zarobił w kinach prawie trzy miliardy dolarów, z czego 250 milionów pochodziło z pokazów na ekranach Imax. Sama ta kwota wystarczyłaby, by uczynić go jednym z najlepiej zarabiających filmów roku.
Welton mówi, że dzięki temu studia zaczęły utożsamiać pojęcie superprodukcji z kinem Imax.
Obecnie działa 1800 sal Imax w 90 krajach. Studia wciąż walczą o miejsce w ekskluzywnym harmonogramie premier Imax, które są rozplanowane tak, by filmy nie odebrały sobie nawzajem widowni. To przełożyło się na wiele rekordowych lat. Do października firma zarobiła globalnie 239 milionów dolarów. To mniej niż całkowity wynik 347 milionów z poprzedniego roku, gdy w repertuarze jednocześnie gościły „Oppenheimer” i „Mission: Impossible”. A to i tak nic w porównaniu z prognozowanymi przez Imax na 2025 rok przychodami w wysokości 1,2 miliarda dolarów.
To przełożyło się na wiele rekordowych lat. Do października firma zarobiła globalnie 239 milionów dolarów. To mniej niż całkowity wynik 347 milionów z poprzedniego roku, gdy w repertuarze jednocześnie gościły „Oppenheimer” i „Mission: Impossible”. A to i tak nic w porównaniu z prognozowanymi przez Imax na 2025 rok przychodami w wysokości 1,2 miliarda dolarów.
Reżyser Christopher Nolan pracuje z kamerą Imax na planie „Oppenheimera” wraz z aktorem Cillianem Murphym.
Zach Lipovsky, reżyser powstającego właśnie filmu Imax w formacie cyfrowym „Final Destination: Bloodlines”, mówi, że apetyt na kręcenie filmów w Imaxie jest obecnie większy niż kiedykolwiek, zarówno wśród producentów, jak i filmowców. Dla takich twórców jak on oznacza to poszerzenie możliwości. Kiedy „Oppenheimer”, w dużej mierze film dialogowy, odniósł tak szeroki sukces, zmienił przekonanie na temat tego, jakie rodzaje filmów można uznać za odpowiednie dla formatu Imax. Zainspirowało to filmowców, którzy dotychczas nie sądzili, że ich produkcje mogą sprawdzić się w tej technologii, by rozważyć to, co Imax może zaoferować.
Zach Lipovsky, reżyser i przewodniczący National Directors Division przy Gildii Reżyserów Kanady (DGC), mówi, że sukces „Oppenheimera” zainspirował filmowców, którzy wcześniej nie rozważali formatu Imax, do przemyślenia możliwości, jakie oferuje ta technologia. (Andrew Lee/CBC)
Jeszcze ważniejsze, jego zdaniem, jest to, jak studia postrzegają „pieczęć” Imax. „Jeżeli Twój film zostaje wybrany do wyświetlania w Imaxie, to olbrzymi bonus dla potencjalnych wpływów z biletów”, mówi. „Każdy reżyser by tego chciał, ale tak naprawdę wszystko pozostaje w rękach Imaxu jako dystrybutora… Oni decydują, które filmy przyniosą korzyści im samym, jak i twórcom”.
Format Imax może też zapewnić mocny start frekwencyjny. Kiedy „Diuna: Część druga” weszła na ekrany, bilety Imax stanowiły 20 procent globalnego dochodu z kin już w drugim weekendzie wyświetlania. Lipovsky uważa, że tego rodzaju spektakularne rezultaty zmieniają strategię wytwórni, które poświęcają coraz mniej uwagi mniejszym, bardziej kameralnym filmom skupionym na postaciach.
Choć „Oppenheimer” udowodnił, że nie trzeba być kolejną częścią „Parku Jurajskiego”, by uzasadnić użycie kamer Imax, Lipovsky podkreśla, że studia wciąż potrzebują czegoś „większego niż życie”, by uzasadnić koszty produkcji. Z tego powodu, kiedy planują filmy w Imaxie, coraz chętniej stawiają na wysokobudżetowe superprodukcje, które gwarantują pewny zwrot z inwestycji.
„Wytwórnie naprawdę potrzebują teraz pieniędzy, bo koszty produkcji rosną, a liczba widzów w kinach maleje” – tłumaczy Lipovsky. A choć firma Imax ma wprowadzić cztery nowe kamery, co pozwoli na dwie jednoczesne produkcje w tym formacie, wciąż istnieje ograniczona liczba kamer Imax — obecnie jest ich osiem. Ten wąski gardziel, w połączeniu z większym zainteresowaniem, będzie miał wpływ na to, jakie filmy powstają w najwyższym budżecie — i którzy reżyserzy dostaną szansę, by je zrealizować.